Dopalacze są na topie, zajmują się nimi specjaliści, opinia publiczna i cały rząd. Prawie wszyscy są zgodni, że są szkodliwe dla zdrowia.
Dyskusje i działania są bardzo spóźnione i wcale nie mam pewności, jak sprawa zostanie rozwiązana. Niewielką satysfakcję daje mi fakt, że prawie dwa lata temu alarmowaliśmy już o zagrożeniu – http://www.duch.lublin.pl/archiwum/2008/081205.html .
Nie chcę mędrkować, ale myślę, że podstawowe pytanie brzmi, dlaczego młodzież (przede wszystkim) sięga po dopalacze i po narkotyki. Żadne, nawet najbardziej surowe prawo, nie powstrzyma przed dragami.
Ci, co je biorą, rekompensują w ten sposób brak miłości, akceptacji, nierozwiązane problemy i konflikty, leczą kompleksy i zranienia. To wie każdy, kto w jakikolwiek sposób pracuje z młodzieżą. Do tego dochodzi jeszcze jedna przyczyna, silnie oddziałująca we współczesnej kulturze, także znana wychowawcom. Życie „na haju” daje dwa skutki – pozwala oderwać się od nudnej albo zbyt uciążliwej rzeczywistości oraz przynosi krótkotrwałe ale niezwykle mocne wrażenia. Luz i adrenalina, wypromowane są jako styl życia, one nadają mu kolory, rytm i urok. Dragi to nie tylko kwestia rozrywki, ale przede wszystkim pomysł na życie.
Narzekanie na złą młodzież, pomstowanie na Internet błyskawicznie rozpowszechniający każdą nowinkę i głupotę, niczego nie zmieni. Tak samo jak wytykanie rodzicom braków w mądrym wychowaniu. Banalnie zabrzmi, ale potrzebna jest wielka praca z ludźmi młodymi, praca nad projektem życia i tworzeniem środowisk zaufania i oparcia. Nie mam wątpliwości, że młodzież zdolna jest do fantastycznych i dobrych rzeczy, widzę to na co dzień. Jeżeli zobaczą i uwierzą w sens pomocy innym, w radość solidarności, w pasję dobra, w końcu w praktykę miłości, adrenalina przychodzi sama. I wiem, że potrzeba wolontariatów, wielkich dzieł podpowiadanych młodym, bardzo szerokich horyzontów.
Dwadzieścia pięć lat temu Jan Paweł II, pisząc pierwszy i jak dotąd jedyny papieski list do młodych („Parati Semper”), kwestię projektu życia postawił jako najważniejszą. Tzw. bogaty młodzieniec z Ewangelii przyszedł do Chrystusa również z pytaniem o całe życie, jego wartość i sens.
Potrzebna jest długa rozmowa z młodzieżą, rozmowa o życiu, o życiowych celach, sensach i najważniejszych prawdach. Czas zainwestowany w taką rozmowę zaprocentuje mądrymi wyborami. Kluby żywej rozmowy, gdzie słuchamy młodych, cierpliwie odpowiadamy i dzielimy się wartością swojego życia, są miejscami wykuwania się dalekosiężnych i pięknych projektów życia.
I druga rzecz, to środowiska zaufania, wspólnot myślenia i działania. Silna potrzeba „razem” – być ze sobą, tworzyć coś, śmiać się i wygłupiać, nawiązywać głębokie relacje – może być realizowana w autentycznych grupach rówieśniczych. To daje luz, dobry luz. Takie grupy muszą być jednak inspirowane przez starszych, wspomagane i delikatnie prowadzone.
Zdaję sobie sprawę, że moje postulaty brzmią może banalnie, ale wiem, że wysiłki rodziny powinny mieć wsparcie w postaci dobrych działań wychowawczych.
Same działania prawne, zmierzające do wyeliminowania dragów, choć są konieczne, nie rozwiążą problemów ludzi młodych. Musimy z nimi rozmawiać, słuchać ich, rozumieć, dawać swój czas i razem z nimi iść. Wszyscy pewnie pamiętamy, że skuteczne leczenie choroby nie uda się poprzez usuwanie skutków, niezbędne jest dotarcie do przyczyn.