Siedemnaście ofiar śmiertelnych i tysiące zniszczonych domów, ewakuowano prawie dwa miliony ludzi. To w Indiach, wskutek powodzi. W Chinach tajfun, ulewy i osunięcia ziemi uśmierciły 33 osoby, a ponad 40 uznano za zaginione.
W samobójczym zamachu w Iranie, zginęło 10 osób. Tę ostatnią wiadomość znalazłem na portalu, mieniącym się poważnym źródłem informacji, opatrzoną tytułem: „Eksplozja podczas defilady w Iraku”. Sprawdziłem, że Mahabad leży w Iranie. Doniesienia o tych tragediach znalazłem oczywiście głęboko ukryte w Internecie, nie na czołówkach.
Nie piszę o tych wszystkich złych rzeczach (wydarzyły się w ciągu ostatnich dwóch dni), żeby straszyć i wzbudzać panikę. Wiem tylko, że za tymi ofiarami kryją się dramaty wielu ludzi, przecież płaczą rodzice, dzieci, rodzeństwo, współmałżonkowie, jest rozpacz. Wiem, że nie możemy nic poradzić przeciwko kataklizmom, zwłaszcza dziejących się daleko, nie mamy też sposobu na powstrzymanie terroru.
Jedyne co możemy zrobić, a jest to rzecz ważna, choć pomijana dziś, to współczucie. Nawet jeśli wyrazi się tylko w ciężkim westchnieniu i chwili zadumy. Albo w krótkiej modlitwie za ofiary i ich rodziny. We współczuciu bierzemy do swojego serca ból, smutek i rany, mimo tego, że adresaci naszej reakcji nie dowiedzą się o niej. Współczucie jest ludzkim odruchem, drgnieniem, które budzi sferę naszej odpowiedzialności za innych. W innym czasie, to współczucie dziś okazane siostrom i braciom z daleka, zaowocuje solidarnością, którą obdarzymy potrzebujących w zasięgu naszego działania.
Kamienność serca jest schorzeniem, które może dopaść każdego, chwile współczucia są dobrym remedium. Ponadto w naszych sercach jest dość miejsca, dla nieznanych, dalekich ludzi także.