Tryptyk o moim mieście

1. Jedna z „moich” studentek za chwilę obroni pracę magisterską i jest nieszczęśliwa, bo nie widzi w Lublinie szans na pracę. Boi się, że będzie musiała wrócić do siebie na wieś. Ta wieś jest wprawdzie miastem, ale nie Lublinem.

Doskonale ją rozumiem ale próbuję pocieszać. Po pierwsze, może jednak coś i w Lublinie się znajdzie. A po drugie: Niby dlaczego po studiach ma zostać w Lublinie? Przecież po studiach w Oksfordzie czy Cambridge ludzie wyjeżdżają i nie rozdzierają szat.

Powiecie: Lublin to nie Oksford. Pewnie, że nie. Ale są i podobieństwa: i tu, i tam są tylko lepsze i gorsze uczelnie, lepsza i gorsza kultura i nieco więcej ciekawych ludzi niż gdzie indziej. A pieniędzy, ani szans na dobry biznes, w Lublinie nie ma i nie będzie i nie ma co się nadymać. Na bardziej operatywne władze miejskie, wojewódzkie, rektorskie i wszelkie inne także nie ma co liczyć. Po prostu do biznesu to my głowy po prostu nie mamy i trzeba się z tym pogodzić. Albo wyjechać.

2. Kilka dni temu odwiedził mnie znajomy, rodowity lublinianin, który od ponad 20 lat jest profesorem na niezłym amerykańskim uniwersytecie. Do Lublina przyjeżdża co kilka lat. I mówi, że to światowa perła, która z roku na rok nabiera wartości. On to widzi, my nie. Bo widzenie to kwestia odległości. Cieszmy się zatem tym, co mamy.

3. Ale cieszymy się i tym, czego nie mamy. Np. tym, że na pewno nigdy nikomu nie przyjdzie do głowy, aby w Lublinie zorganizować jakąś imprezę typu Euro 2012. Współczuję Gdańskowi, Poznaniowi i Wrocławowi. Warszawie nie, bo taki los stolicy. A Krakowa nie rozumiem. Gdybym był krakowianinem, od tygodnia wielbiłbym Latę i Platiniego.

Jan Pleszczyński

PS. A na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury AD 2016 szans nie mamy. Zresztą byłoby niezłą paranoją, gdybyśmy ten tytuł dostali. Na szczęście nie dostaniemy, więc i kompromitacji nie będzie.

Spoza kruchty , , , , , , , , , , ,

Comments are closed.