Wtorek 3 marca 2015
Jeśli zranimy palec nożem, po trzech tygodniach rana się zabliźni i będzie spokój. Gorzej jest jak ktoś nas skrzywdzi, oszuka, znieważy, oplotkuje, wyszydzi. Pamiętamy to długie miesiące i lata. Wewnętrzne rany goją się powoli albo wcale. Te rany zatruwają nam poczucie piękna życia i wspaniałości świata. Hamują spontaniczną życzliwość wobec ludzi i rodzą lęk wobec Boga.
Nie ma jednak świata idealnego, będziemy ranieni do końca życia, niestety pewnie będziemy także ranić innych, nawet nieświadomie. Jest jakieś wyjście?
Jest. To trudna sztuka bezwarunkowego przebaczenia. Trudna sztuka, najtrudniejsza. Warunkowo przebaczamy nawet chętnie, jak ktoś się upokorzy, przeprosi, to w poczuciu wyższości i sprawiedliwości darujemy. W sumie jest to transakcja na zasadzie „coś za coś”, on się przyzna (jest winny), ja mu daruję (moja wygrana). W przebaczeniu jest też pułapka pychy. Przebaczam ci, zobacz jaki jestem wspaniałomyślny i dobry, ty jesteś nikim.
Bezwarunkowe przebaczenie jest szansą naśladowania samego Boga, On zapomina i zmazuje nasze zło nie spodziewając się wdzięczności. Jazda bez trzymanki, prawda?
Sześć milionów i dwadzieścia osiem tysięcy. Tylu obywateli Polski zginęło w trakcie drugiej wojny światowej. Dwadzieścia dwa i dwie dziesiąte procent. Co piąty Polak poniósł śmierć w obozach koncentracyjnych, więzieniach, w egzekucjach, pacyfikacjach, wskutek głodu i epidemii. To było dzieło Niemców, opanowanych przez demona nazizmu.
W dwadzieścia lat po zakończeniu wojny, w r. 1965, polscy biskupi napisali do niemieckich „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie” (słynne orędzie z 18 listopada 1965 r.) Bezwarunkowo, pomimo sześciu milionów ofiar.
Poranieni, skrzywdzeni, krwawiący – tacy jesteśmy. Jednak z przebaczeniem bez warunków, możemy zakosztować miłości samego Boga.
23 responses to ZRANIENI BOGU PODOBNI