Piątek 6 września 2013
Spółka księdza z aptekarzem, o której dziś piszę, może wydać się banalna. Mnie zawsze porusza, może dlatego, że otarłem się o nią.
Ksiądz Jan przesiedział najpierw rok w hitlerowskim więzieniu na lubelskim zamku. Na wolności objął funkcję zastępcy rektora kościoła Świętego Ducha. Przy kościele prowadził aptekę znany przed wojną farmaceuta, Emil Żółtowski. Z racji swego fachu miał liczne kontakty (handlowe) z lubelskimi Żydami. Kiedy zaczęło się szaleństwo Zagłady, ksiądz Jan i pan Emil zawiązali błogosławioną choć niebezpieczną dla nich spółkę. Aptekarz, powiązany z AK-owskim podziemiem, wykupywał Żydów od Niemców. Cena, za jaką można było wydobyć uwięzionego Żyda, najpierw z getta, potem z obozu na Majdanku, wynosiła 100 dolarów. Po wykupie pan Emil wyrabiał uwolnionemu Arbeitskarte (niemieckie pozwolenie na pracę w czasie okupacji), a ks. Jan dostarczał metryki chrztu. Wspominał, że „nowi katolicy” zyskiwali typowo polskie nazwiska: Karpiński, Wiśniewski, Modzelewski, Lesicki, Kwiatkowski albo typowo ukraińskie jak Hawryluk, Parczuk, Miszczuk.
Wśród uratowanych w ten sposób Żydów byli kupcy, adwokaci, rzemieślnicy i rzecz jasna aptekarze, z Lublina, Warszawy, Radomia, Krasnegostawu, Bełżyc i Piask. Z rozmów jakie przeprowadziłem z osobami, które znały pana Emila i ks. Jana, wynika, że uratowanych było blisko stu. Ks. Jan namierzony przez gestapo ukrywał się przez rok, m.in. w Łopienniku, Babinie i Matczynie. Pisał: „Z naszej strony był to nie tylko akt miłosierdzia chrześcijańskiego, ale i wyraz patriotyzmu polskiego … Wiele też rad praktycznych udzieliłem Żydom błąkającym się w nocy po terenie, ponieważ strach często paraliżował ich czujność i ostrożność. A ja przecież jechałem na tym samym wózku niebezpieczeństw i złapania, więc szczerze im współczułem”.
Wspominany kapłan to ks. Jan Fiuta – Faczyński, po wojnie pracujący w parafii w Tomaszowicach pod Lublinem. Osoby, które znały księdza, zapamiętały go jako człowieka całkowicie skromnego, przekonanego, że nic nadzwyczajnego nie zrobił, jedynie „pomagał ludziom”. Postać księdza jest mi bliska również dlatego, że miałem przywilej przez kilkanaście lat służyć jako rektor kościoła Świętego Ducha w Lublinie.
Pan Emil Żółtowski został po wojnie aresztowany przez NKWD (za zaangażowanie w podziemiu) i przesiedział pół roku w obozie w Krzesimowie, tam mocno podupadł na zdrowiu. Zmarł w roku 1951 i spoczywa na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie.
Zapewne podobnych spółek było w czasie wojny więcej, a w historii wiele tysięcy. Popadłbym w patos, pisząc, że było to dzieło heroiczne i wspaniałomyślne. Niech zatem pozostanie, że była to normalna spółka księdza z aptekarzem.
Pingback: BARTOSZEWSKI PRZEWODNIK PO ŻYCIU | Itinerarium