Nie przypuszczałem, że kruchta ma taką moc! 1 czerwca pytałem, jak można wypisać się z Kościoła. Nie minęły cztery miesiące i jest już stosowny dokument. I to episkopatu! Tego się nie spodziewałem w najśmielszych marzeniach.
W myśl przysłowia: kuj żelazo póki gorące (w innej wersji: daj kurze grzędę…) pytam dalej, zresztą za Leszkiem Kołakowskim: „Gdzie jest ta granica, po której przekroczeniu już nie jesteś chrześcijaninem?” Od razu dodam, że Kołakowski też nie wie i odsyła po odpowiedź do księży.
Niestety, jestem pewien, że skoro Kołakowski nie wie, to oni tym bardziej. Chyba, że są prawnikami i będą opowiadać dyrdymały, że jak się ochrzciłeś, to jesteś i tyle. Ale mnie prawne wyjaśnienia nigdy nie interesowały. Ja chcę wiedzieć, jak jest naprawdę. Czyli: „Gdzie jest ta granica, po której przekroczeniu już nie jesteś chrześcijaninem?”.
Myślę, że jeśli ktoś uważa to pytanie za głupie albo nieważne, zbliża się do tej granicy. Albo jest już poza nią.