Straszne dziecko polskiej polityki. Niezrównoważony skandalista. Niepoważny człowiek. Tani efekciarz. Zakała parlamentu. Na dodatek nosi dziwne marynarki i krawaty.
Ja to wszystko wiedziałem już rok temu. Ale zagłosowałem na niego, bo choć nie chciałem, to musiałem.
I nie żałuję. Dziś uważam go za jednego z najmądrzejszych i najodważniejszych posłów. Miał rację Leszek Kołakowski, że błazenadę postawił ponad kapłaństwem.
Teraz jadą po nim nawet kapłani z jego własnej partii. I będą jechać coraz mocniej, bo konkurencja wewnątrzgatunkowa jest najbardziej bezwzględna.
A poza tym, jak zwykle, znowu górą jest Ojciec Dyrektor.
Jan Pleszczyński