Mój znajomy ostatnio ciągle myśli o Panu Bogu, a nawet z Nim rozmawia. Jest sporo starszy ode mnie. Znajomy, nie Bóg, bo jak powszechnie wiadomo Bóg jest poza czasem i przestrzenią.
Że znajomy rozmyśla całymi dniami o Bogu to nie dziwota, bo ponoć na starość tak się ludziom robi, szczególnie ateuszom. A takowym ów znajomy jest. A może już nie jest, ale na pewno był.
Ja jeszcze z Panem Bogiem nie gadam, ale po pierwsze jestem młodszy, a po drugie zaledwie agnostykiem (wierzącym resp. niewierzącym inaczej).
Ale ad rem. Otóż niedawno mój znajomy wybrał się na pogrzeb. Coraz częściej jemu i mnie zdarza się chodzić na pogrzeby. I jako ludzie dobrze wychowani uczestniczymy też w mszach św. odprawianych przy tej okazji. Wielu naszych wspólnych znajomych to ateusze i agnostycy, ale tak się jakoś dziwnie składa, że mszę i krzyż na mogile chcą mieć. Ja zresztą też chcę, jakby co.
No więc ten mój wiecznie myślący o Bogu znajomy powiedział przed pogrzebem tak: „Panie Boże, wybacz, że na kilka godzin Cię opuszczam, ale muszę pójść do kościoła”.
I tym mądrym cytatem chętnie bym zakończył dzisiejszą kruchtę, ale nie mogę, bo akurat przypada „Dycha Ducha”. No więc dodam, że bywają inne kościoły. Są jak wyjątki potwierdzające regułę.
Jan Pleszczyński