13 grudnia 2004
Jedną z najważniejszych misji – tak jak ją czytamy w Ewangelii – zamierzonych przez Boga wobec ludzi jest „uciśnionych odsyłać wolnymi” (wersja Łukasza) czy „rozerwać kajdany zła” (Izajasz).
Kiedy rozumiesz, że możesz w tej misji uczestniczyć, stajesz się współpracownikiem samego Boga. Co więcej, Bóg udziela się wtedy szczególnie hojnie ze swoją mocą.
Błędem byłoby jednak widzieć się w glorii bohaterskiego rycerza, który odbija w chwale piękną królewnę po kaskaderskich wyczynach. Kajdany zła i uciśnienie to obraz ludzkich niedoli, zgliszcza nadziei i pragnień, smutek i uwikłanie w tarapaty. Dotykanie takich sytuacji nie jest wdzięczne, przede wszystkim jest bardzo zobowiązujące i podważa niejednokrotnie nasz status. Wejdź w czyjąś biedę, a będziesz ją dźwigał. Właśnie tu kryje się doświadczenie przewyższające wszelkie mistyczne olśnienie, tu jest Bóg na wyciągnięcie ręki.
Skazą ludzi pobożnych jest poprzestanie na modlitwie za nieszczęśliwych lub organizowanie konferencji, które omawiają najtrudniejsze problemy. Wiele pieniędzy zmarnowano na dyskusje nad nieszczęściami i wiele kartek papieru zapisano niegłupimi dezyderatami dotyczącymi właściwych rozwiązań. I dla wielu pobożnych i porządnych ludzi stało się to argumentem, że jednak los najbardziej odrzuconych nie jest im obojętny. Przecież były gorące dyskusje, jasne deklaracje i przekonujące postulaty.
Liturgia wyzwalania pociąga za sobą nieciekawe zapachy, przykre widoki i konieczność pochylania się nad dolinami nieszczęścia. I kiedy to czynimy Bóg jest tak blisko, tak bardzo działamy po Bożemu, że wszelka teoria o możliwości zjednoczenia z Nim, staje się całkowicie realna.